Wchodzę do jednej z tych wielkich trójmiejskich księgarń, w której półki uginają się pod ciężarem, niekończących się historii. Wcale nie odwiedzam tego miejsca z zamiarem kupna, raczej z zamiarem poznania niezwykłej osoby, która spotyka się z czytelnikami. Jest ciekawa ich spostrzeżeń, opinii, krytyki, pomysłów, to Magdalena Witkiewicz. Lubię jej książki, bo są prawdziwe, otwierają oczy na wiele spraw, pomagają wsłuchać się we własne pragnienia i zrozumieć „drugą stronę medalu”.
Widzę kobietę serdeczną, życzliwą, otwartą na kontakt z drugim człowiekiem. Czuję emanującą z niej energię, którą mogłaby obdarzyć pół świata, oczywiście tego zasmuconego. Nie ma dla niej rzeczy niemożliwych, a sprawy ważne porządkuje i układa na bieżąco 🙂 Gdy sytuacja wymyka się spod kontroli uspokaja ją jej ukochany kot – Puszysław. Zawsze stara się pomóc, wesprzeć, pocieszyć, pozytywnie nastroić. Poda przepis na najlepszy deser i wychowanie dzieci, a przynajmniej jak je przez moment okiełznać…bo ma swoich dwoje, a jej „Lilka i spółka” jest dziecięcym bestselerem. Ale to nie koniec… Pani Magdalena ma też receptę na kobiece smutki, małe i wielkie frustracje, radzi by wybrać się do „Pensjonatu marzeń”. Gdzieś w sercu kaszubskiej głuszy można zapomnieć o swoich kompleksach, poznać Julię, Martę, Michalinę i inne bohaterki tej przezabawnej historii z erotycznym dreszczykiem…
Uważna obserwatorka otaczającego ją świata. Zbieraczka ludzkich gestów, słów, historii. Uczy kobiety kochać siebie. Często w swojej twórczości odpowiada na pytania, jakie często zadajemy same sobie. Tworzy historie romantyczne, erotyczne i trochę feministyczne o współczesnych kobietach. O osobach wrażliwych, borykających się z nadwagą, samotnością, zakochanych we współczesnych egoistach i „mami synkach”, odczuwających żal, rozgoryczenie, bo miało być jak w bajce, a nie jest… ale jeszcze może być. Nigdy nie jest za późno! Przekonuje o tym w swojej twórczości.
Ona sama przyznaje się, że jest uzależniona od dobrych zakończeń, choć czasami kusi ją, by zmienić konwencję.
– Nie zamierzam pisać książek, które źle się kończą – stwierdza. – Lubię szczęśliwe zakończenia. Lubię, gdy odkłada się moje książki z uśmiechem na ustach i z nadzieją, że wszystko będzie dobrze, a my, jak w bajkach będziemy żyli długo i szczęśliwie – tłumaczy.
Jej opowieści są skierowane dla wszystkich, bez ograniczeń wiekowych. Każda z nas może tu odnaleźć samą siebie. Marzy o tym, że kiedyś odwiedzi „szkołę żon”, a „pensjonat marzeń” byłby świetnym dopełnieniem wakacji. Bo jak sama mówi:
– Kobietom brakuje takich zwykłych drobnych miłych gestów. Wciąż nie umiemy o coś poprosić, nie umiemy dziękować. Nie pamiętamy, że życie składa się z wielu drobnych, ulotnych chwil i każda taka chwila powinna być wyjątkowa – stwierdza.
W najnowszej książce „Pensjonat marzeń”, która jest kontynuacja „Szkoły żon”, nie boi się otwarcie opowiadać o kobiecej intymności i zaznaczyć, że każda z nas jest piękna i ma prawo do realizacji swoich pragnień.
Autorka przyznaje, że w powieści – Marta to jej odbicie. Najbardziej lubi Michalinę i Jadwigę. Oczywiście pojawiają się też zupełnie nowe bohaterki i problemy do rozwiązania…
Pragnie trafić do serca matki, żony, rozwódki czy zdeklarowanej singielki. Pokazać, że po burzy zawsze świeci słońce. Zarazić dobrym humorem, i utwierdzić w przekonaniu, że wszyscy mamy prawo do szczęścia i zrealizowania marzeń.
Cieszy się, że pod wpływem jej historii kobiety, zaczynają wierzyć w siebie i zabierają się za kreowanie życia. Pokonują zakręty, przestają mieć wątpliwości i „przenoszą góry”. Stara się przybliżyć mężczyznom żeński punkt widzenia. Ma to, też pozytywny oddźwięk.
Prywatnie jest mamą dwójki dzieci, które kocha najbardziej na świecie, siedmioletniej Liliany i czteroletniego Mateusza. Ma masę pomysłów, które stara się wcielić w życie. Wciąż podnosi sobie poprzeczkę. W jednym z wywiadów zdradza:
– Jest wiele rzeczy, które chciałabym osiągnąć! (…) Kiedyś marzeniem było wydać książkę. Teraz nie jest to kłopotem. Obecnie patrzę czy książka staje się bestsellerem. Apetyt rośnie w miarę jedzenia. (Businesswoman&Life)
Spotkanie z Magdaleną Witkiewicz to porcja dobrego humoru, optymizmu i przeświadczenie, że w życiu zdarzają się szczęśliwe zakończenia, jeśli tylko się o to postaramy.
„Naprawdę można cofnąć czas, jeżeli się tego bardzo chce. Czasem tylko nie potrafimy tego zrobić. Nie wiemy, gdzie nacisnąć, by wskazówki się przekręcały w odwrotnym kierunku.
Ten przycisk mamy w sobie i od siebie trzeba zacząć. Mnie się udało”.
(Opowieść niewiernej, s. 220, 2012r.)
Polecam też:
http://magdallenamagazine.blogspot.com/2014/01/w-poszukiwaniu-miosci-w-ksiazce.html
http://magdallenamagazine.blogspot.com/2014/01/zamek-z-piasku-o-ksiazce-magdaleny.html
(Opowieść niewiernej, s. 220, 2012r.)
Polecam też:
http://magdallenamagazine.blogspot.com/2014/01/w-poszukiwaniu-miosci-w-ksiazce.html
http://magdallenamagazine.blogspot.com/2014/01/zamek-z-piasku-o-ksiazce-magdaleny.html
Zazdroszczę takiej możliwości. Chciałabym poznać autorkę osobiście.
To niezwykła osoba! Z Twoją dociekliwością i urokiem osobistym jest tylko kwestia czasu:)
Czytałam tylko jedną powieść autorki: "Opowieść niewiernej", ale najbardziej ciekawa jestem "Lilki". I oczywiście zazdroszczę takiego spotkania…
Lilka – kawał dobrej prozy opartej na faktach:)