Przeklinacie? Tak soczyście, z przytupem, że wszystko w was drży, a inne słowa tracą zupełnie rację bytu. Nic wtedy nie istnieje poza niecenzuralnym, nieprzyjemnym, a tak bardzo modnym bluzgiem.
Zdarza mi się, że te wszystkie słowa na: ka.., ha.., pe.. przejmują nade mną kontrolę i w emocjonalnym zamęcie odmieniam je przez wszystkie możliwe przypadki, czasy i rodzaje 🙂 Robię to bardzo, ale to bardzo rzadko i najczęściej w samotności. Wkładam wtedy całą artykulacyjną energię z wielkim naciskiem na „R”, występujące w tych słowach. Pomaga? Stwierdzam, że tak. Złość mija.
Wulgaryzmy mnie rażą, to oczywiste, i drażnią, i często trudno mi wytrzymać w towarzystwie gdzie są nadużywane. Wszystko inne traci znaczenie. Gdy słyszę, jak inni nieustannie wspomagają się krótkim słowem, nie dbając o cała resztę. Zastanawiam się, po co ciągle się nim podpierają, traktując niemalże jak przecinek, bo przecież nie o emocje tu chodzi? Zauważam, że wyartykułowanie choćby jednego zdania, bez kilku pikantnych dodatków, wydaje się zupełnie niemożliwe dla dużej grupy ludzi. I wcale nie chodzi o małych „rzezimieszków” kopiących pod blokiem piłkę, czy „dżentelmenów” spotykanych na co dzień przy sklepie alkoholowym. Raczej o młodych ludzi, często wykształconych, których spotykam w autobusie, modnej knajpie, uczelni, bibliotece, w redakcji, i w wielu innych ciekawych miejscach, słysząc niezwykle modne ku..a.
Czy aż tak bardzo potrzebujemy wulgaryzmów, by dosadnie wyrazić swoją opinię? Podobno używamy ich w celu zredukowania napięcia, a wybitni angielscy naukowcy odkryli, że przeklinanie likwiduje fizyczne odczuwanie bólu. Czy to możliwe, by chodziło o ból istnienia?
Niektórzy twierdzą, że użycie wulgaryzmu to efekt nie dawania sobie rady ze światem…
Dodając sobie pieprznego prestiżu – wiadomo z kim ma się do czynienia 😉 Bo to nie kultura języka, jak tłumaczą niektórzy modę na „klnięcie”, ale brak kultury tego, kto używa podwórkowej łaciny.
Najbardziej irytujące jest, gdy używa się wulgaryzmów, bez emocji zupełnie jak pauz, przerywników. A przecież mamy piękne przekleństwa! Dobrze brzmią! Jest w nich coś z filmowej poezji. Jednak, żeby zachowały swój urok należy ich używać niezwykle rzadko. Nieustanne posługiwanie się zabija je, a przecież mają do spełnienia swoją rolę.
To jasne, że zastępowanie silnego ku… sukinkotem czy innym skurczybykiem nie robi wrażenia. Powtarzane h..j ciągle, bez opamiętania też przestaje mieć znaczenie, budzi raczej niesmak i świadczy o prymitywizmie danej osoby.
Warto się pohamować, nie używać przekleństw nieprzerwanie, bo słowa maja swoją moc. Odczarowują rzeczywistość, która jest często zaskakująca.
Ciekawie opowiada o użyciu wulgaryzmów prof. Jerzy Bralczyk:
„Wulgaryzm ma w sobie coś z liturgicznego użycia języka, to jest magia. Nie zwracamy wtedy uwagi na desygnaty, nie mówimy o otaczającej rzeczywistości, tylko używamy słowa, jak gdyby ono wyzwalało energię, albo wywoływało jakieś stany emocjonalne – nawet jeśli ma to być oburzenie. Taka rytualność wulgaryzmów, gdyby była uświadomiona, może zmniejszyłaby ich powszechność”.
Razi mnie stopień zwulgaryzowania ulicy, stadionów, tramwajów. Znika gdzieś ciekawość życia, cała finezja i niespodzianka… Przecież rozmowa to wielka przyjemność, z dyskusji może coś pięknego wyniknąć, pod warunkiem, że chcemy mieć frajdę, satysfakcję, przyjemność, dreszczyk pozytywnej emocji 🙂 Nasza mowa stanowi instrument, który wyraża nas samych.
Dlatego w Dzień bez Przekleństw zastanówmy się, po co nam wulgaryzmy? I pamiętajmy:
„Niech ci raczej ząb z ust wyleci, niż brzydkie słowo”.
Cytaty w kolejności :1. Wszystko zależy od przyimka, Bralczyk, Miodek, Markowski w rozmowie z Jerzym Sosnowskim, Warszawa 2014, s.57.
2. Cytat włoskiego pisarza Pietro Aretino
2. Cytat włoskiego pisarza Pietro Aretino
Cytaty w kolejności :
1 . Wszystko zależy od przyimka, Bralczyk, Miodek, Markowski w rozmowie z Jerzym Sosnowskim, Warszawa 2014, s.57.
2. Cytat włoskiego pisarza Pietro Aretino
🙂 Podpisuję się pod Twoim postem bez dwóch zdań 🙂 Każdy ma prawo 'ich' używać, każdy nawet (rzadko) powinien by dać upust złym emocjom… jednak najważniejsze jest mieć umiar i wyczucie – jak i kiedy można 😉
Ja czasami używam i to właśnie głównie, gdy jestem zła i jest to jakaś forma wyrzucenia z siebie tych emocji. Wiadomo, wszystko jest dla ludzi 🙂
Mamy tak znerwicowane społeczeństwo, że gdzieś musi wyładować swoją złość i frustrację, rozładować napięcie. Lepiej nie przeklinają (choć sama wolałabym, żeby może nie robili tego na taką skalę) niż mają demolować i niszczyć rzeczy. Para ujdzie, człowiek się uspokoi.
Coś w tym wszystkim jest… Często jak mnie coś zdenerwuje ( nie bardzo tylko tak troche ) to już slychac z moich ust "ja pier***e"… Ale moze to tez byc po prostu z przyzwyczajenia Oczywiscie przy dzieciach nie klne ! Wiem ze moja mam przy mnie klnela i wiem jak to na mnie dzialo zle i jaka moja mam byla "zla" w moich oczach wtedy i nie chce zeby moje przechodzily przez to samo… ale gdy jestem sama badz z mezem.. w ogole z osoba dorosla to niekiedy nie myslac ani o tym wymyka sie np. " jaki poje***y) itp itd
Ale po tym poscie musze stanowczo zwazac na to co mowie, musze bardziej zwracac na to uwage bo nie chce byc czlowiekiem bez kultury zreszta chyba kazdy nie chce !! nie chce w oczach innych stracic przez glupie przeklenstwa
Wymyka się, wiadomo 🙂 Nie jesteśmy ze stali, a emocje często buzują. Pewnie, że lepiej przekląć sobie w zaciszu niż poniżać inne osoby, czy w jakikolwiek inny sposób komuś szkodzić.
Dobrze Cię rozumiem 🙂
Nie zawsze ludzie nadużywający wulgaryzmów są znerwicowani. Często, szczególnie nastolatki przeklinają dla frajdy, dla zaimponowania innym, jako przerywnik. Zdarza się, że mówienie brzydkich słów tak wchodzi w krew, że potem już nie zauważa się niczego niestosownego w rozmowie.
Masz rację – nasze społeczeństwo jest sfrustrowane, może jest to jakiś sposób na odreagowanie złej sytuacji.
Dzieci bardzo przeżywają, gdy dorośli przeklinają, szczególnie gdy ma to silnie, emocjonalne zabarwienie. Czasami, wiem, że w sprzeczce "wymyka się", to niestety przykre, ale niektóre słowa i brzydkie epitety funkcjonują właśnie po to, by w odpowiednim momencie ulżyć sobie, i to jest OK, jeśli nikogo nie razi.
Dobrze jest mieć kontrolę nad niecenzuralnym słownictwem i używać go jak najrzadziej. Pozdrawiam 🙂
I co ja mogę napisać…. Podobno kobietom nie wypada – kobieta powinna być delikatna i niewinna, ale też pewna siebie. Ale czasami nie da się powstrzymać… po prostu nie da. Mi natomiast wydaje się, że używam tych słów zbyt często. Ale wspominając ostatni okres stwierdzam, że jest lepiej od kiedy pojawił się z nami Oli 🙂 Dziecko to dobra motywacja by zacząć panować nad słownictwem !
Wulgaryzmy raczej rzadko wychodzą z moich ust. Muszę być skrajnie zła, żeby mi się coś tam wypsnęło. Wtedy mój mąż zwykle patrzy na mnie zdziwiony i pyta "co ty powiedziałaś?". Ale miałam też takie okresy, kiedy brzydkich słów w moim słowniku było więcej i zwykle z czymś się to wiązało, np. przebywałam za dużo z kimś, kto nie przebierał za bardzo w słowach i niestety zaczynałam przesiąkać tym słownictwem… Na szczęście szybko wzięłam się w garść. Mój mąż w sytuacjach stresowych przeklina, ale twierdzi też, że w moich ustach to tak jakoś dziwnie brzmią wulgaryzmy, zupełnie mi nie pasują. 🙂 To chyba dobrze.
Sama jestem przeczulona na tym punkcie. Odkąd urodziła się nam córcia, pracujemy nad słownictwem mojego męża i jakaś poprawa już jest.
Muszę też przyznać, że w książkach zwracam uwagę na wulgaryzmy. W niewielkich ilościach mi nie przeszkadzają, ale w większych już niekoniecznie. Jeśli u takiego Jakuba Wędrowycza są do przyjęcia, to u pięknych, inteligentnych i wykształconych bohaterek ich duża ilość mnie irytuje… 🙂
Każdy powód jest dobry, aby zacząć nad sobą pracować 🙂 Trzymam kciuki!
Myślenie o języku – sposobie wypowiadania się jest często namysłem nad kulturą w jakiej jesteśmy zanurzeni, to też myślenie o drugiej osobie, a nawet człowieku w ogóle.
Ważna jest świadomość językowa! To się ceni, to czuć i widać, nie mówiąc o słuchaniu 🙂
Nasz język stwarza wiele możliwości i fajnie jest, gdy Ty to dostrzegasz i wypowiadasz się dbając o kulturę języka.
Rozmowa może dostarczać wiele radości, a nie wyzwalać agresję, czy niechęć. Jeżeli mówimy z pewnym namysłem, intonacją wszystko zyskuje na wartości. Pozdrawiam 🙂
Bo z wulgaryzmami jest jak z octem, trzeba wiedziec kiedy i ile zeby potrawy nie spierdolic.
Mnie się wydaje, że używanie słowa na "k" tak już weszło ludziom w krew, że wcale nie świadczy to o jakiejś frustracji, tylko jest raczej rodzajem natręctwa językowego – jeśli ktoś używa tego, co drugie słowo, jako przecinek… przestajemy niestety to zauważać. Pół biedy, jeśli taki językiem posługuje się mężczyzna, natomiast bardzo mnie razi jeśli słyszę to z ust kobiety.
Ja nie przeklinam i nie czuję takiej potrzeby. Mój mąż również, jak i inni domownicy. Może komuś wydawać się to niemożliwym, ale tak jest. 🙂
Coś w tym jest…
Mam wrażenie, że osoba, która przeklina daje sygnał – bez tego wyraźnego ku…a nie istniałaby, to znaczy zniknęłaby 🙂 a tak daje znać, że JEST, że żyje. Często mam takie wrażenie, że jak już nie ma nic do dodania, powiedzenia to klnie jak szewc… i to jest smutne.
Droga Kasiu, a co z rubasznymi kawałami, bez których żart traci kompletnie na uroku? :))))
Zazdroszczę opanowania i świadomości językowej, oby więcej takich delikatnych i kulturalnych osób!
Pozdrawiam 🙂
Parę miesięcy temu oglądałam Pogromców Mitów. Sprawdzali, czy przeklinanie pomaga w radzeniu sobie z bólem. Uczestnicy wkładali rękę do naczynia z lodem. Za pierwszym razem nie mogli przeklinać, chyba mieli wypisaną listę słów, które mogli użyć, np. owca czy królik. Za drugim razem mogli przeklinać. I w tym drugim przypadku wytrzymywali dłużej z ręką w lodzie…
Może coś w tym jest i przeklinanie uśmierza ból na jakimś poziome i jestem to w stanie zrozumieć.
Ale tego, o czym piszesz, o używaniu przekleństw, jako znaków interpunkcyjnych, nie cierpię!
Też nie lubię gdy ktoś notorycznie używa wulgaryzmów, jest to według mnie brak szacunku dla rozmówcy. Niestety, w przypływie emocji jednak nie potrafię się powstrzymać. Czasem nawet człowiek nie ma świadomości ile takich słów jest w stanie wypowiedzieć.
Pięknie powiedziane! 😉
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Czasem do sytuacji pasuje tylko i wyłącznie niestety dosadne słowo na k. Ale o ile większe ono wrażenie robi z ust osoby, którą się o to nie podejrzewa? Miny znajomych są bezcenne 🙂
ida-niekompletna.blogspot.com Zapraszam 😉