Czy zdarzają się wam sytuacje, które wprowadzają was w dziwny stan: osłupienia? konsternacji? wreszcie, niekontrolowanej złości? Jednym słowem – czy dajecie się ponieść „brzydkim” emocjom? Jeśli tak, to witajcie w klubie! No cóż… Jakaś recepta? Stoicyzm? Dam radę? Marek Aureliusz jest nudziarzem…
Gdy ktoś sprawi ci przykrość, natychmiast zastanów się nad tym, co ten człowiek uważa za dobro i zło. Gdy to zrozumiesz poczujesz współczucie zamiast zdumienia lub gniewu. Możliwe, że postrzegasz dobro i zło w taki sam lub podobny sposób jak ów człowiek. Wtedy potraktujesz jego czyny z wyrozumiałością. Jeśli postrzegasz dobro i zło w inny sposób, łatwiej będzie ci łaskawie spojrzeć na jego błędy. Mark Aureliusz
Nie będę się powtarzała, że Marek Aureliusz ma dar przekonywania do swoich racji, a jego argumenty pozwalają spojrzeć na konflikt i tę drugą osobę zupełnie inaczej. Dostrzec ją w innym świetle. Uświadomić sobie emocje, które buzują, wzbudzając irytację. Ten gniew, jak się okazuje, wcale nie rozwiązuje problemu, raczej ograbia z energii, burzy spokój i co najważniejsze pozbawia harmonii. Przez chwilę, staję po stronie swoich „mocnych racji”, potem mam wyrzuty sumienia i wreszcie czuję niesmak do zaistniałej sytuacji. Gniew sprawia satysfakcję, a wykrzyczenie swojej złości, aż zabraknie słów daje ulgę. Niestety na krótko… Pytam się: po co mi to było? Czy mogłam odpuścić?
Czasami przydarza się coś, na co zupełnie nie mam wpływu i co wyrywa ze stanu „pozytywności”. Wtedy zamiast szukać rozwiązania daje się wplątać w wydarzenie. Nie umiem zachować spokoju w dynamicznie rozwijającej się sytuacji, która niemile zaskakuje. Potrzebuje drogowskazu, aby odzyskać poczucie wewnętrznej sprawczości. Nie chcę poddawać się nurtowi emocji, wolę na nie wpływać…
Nie zawsze mamy wpływ na to, co nam się przytrafia (…), ale zawsze mamy wpływ na to, co z tym zrobimy.
Stoicyzm wydaje się idealnym rozwiązaniem, na mój kryzys. Nie zraża mnie, że czasy świetności tej szkoły były 2000lat temu, a do jego apologetów należą: Zenon z Kition, Kleantes, Epiktet, Seneka, Marek Aureliusz. Wciąż mają sporo do zaoferowania nowoczesnemu człowiekowi, który gubi się w zakamarkach swojej duszy i nie umie osiągnąć wewnętrznego spokoju. Mędrcy podpowiadają jak dokonywać najlepszych wyborów, znaleźć sens życia i poczucie szczęścia. Proponują postawę, która zmienia hierarchię ważności zgodną z wewnętrznymi przekonaniami. Wystarczy chęć i odrobina pokory.
Odrzuć pychę, ponieważ człowiek nie może zacząć uczyć się czegoś, co – jak mu się wydaje – już wie. Epiktet
Filozofowie przekonują, że jedną z najważniejszych cech jakie warto w sobie wypracować jest nabranie dystansu. Nie traktowanie siebie zbyt poważnie sporo zmienia. To trudne. Należy zmienić optykę. Przyjąć, że jest się cząstką tego świata, a on ma swoje prawa. Porzucić myślenie o tym, że wszystko ma wyglądać tak, a nie inaczej, a ludzie zachowują się według jakiś wytycznych. Tak się nie dzieje! Rzeczywistość jest taka jaka jest i nic nie dzieje się według określonego scenariusza! Zakładanie takowego jest prostą drogą do gniewu, frustracji, żalu i cierpienia.
Nieprzyjemna sytuacja staje się wyzwaniem, a nie obciążeniem. Możemy podejść do niej kreatywnie – założyć, że wnosi coś wartościowego w codzienność. Po prostu przyjąć ją, zaakceptować, poddać się temu. Wreszcie przestać walczyć, wściekać się, przeklinać los. Siła wcale nie daje wygranej – jedynie ujawnia słabość, bezsilność i ograniczenia. Lepiej spróbować znaleźć swój wewnętrzny system nawigacji. Doświadczać życia. Nie starać się wszystkiego zmieniać, nie manipulować, nie poprawiać, nie pouczać…
Co ty na to? Czy poddanie się wydarzeniom nie jest zbytnim ułatwieniem? Ucieczką? Tchórzostwem? Przecież chodzi o coś więcej niż tylko o pokorę. Gra toczy się o twoją duszę, i to że w każdej sytuacji masz wybór. Od ciebie zależy, po której stronie się opowiesz: racjonalnego umysłu czy rozedrganych emocji?
Oto cechy rozumnej duszy: samoświadomość, autorefleksja i samostanowienie. Zbiera ona sama plony, jakie sama wydaje (…) Osiąga własne cele (…). Marek Aureliusz
Stoicyzm jest bardziej ścieżką życiową – stylem życia. Wiele porządkuje w głowie. To nie jest plik cudownych porad, afirmacja przy kawce, nic chwilowego. Żadne panaceum na życiowe blokady, raczej postawa, która wymaga pracy nad sobą. Świadomy moment życia. Uczy odporności psychicznej i radzenia sobie z przeciwnościami losu. Skupienia się na – „tu i teraz”, bez osądu i balastu poglądów. Zadania sobie pytań: co jest ważne? Co dzięki takiej filozofii osiągnę? Dziś już wiem, że wszystko jest we mnie – złe emocje i dobre myśli. W życiu chodzi o to, aby wyeliminować te pierwsze i kolekcjonować te drugie. Na tym polega szczęście.
Do wewnętrznej zmiany i napisania tego tekstu zainspirowała mnie książka, o której jeszcze na pewno wspomnę – „Stoicyzm na każdy dzień roku. 366 medytacji na temat mądrości, wytrwałości i sztuki życia” autorstwa R. Holiday i S. Hanselman
Nie twierdzę, że jestem człowiekiem ze stoickim spokojem, ale takich stanów jak konsternacja, osłupienie czy niekontrolowany gniew raczej nie miewam.
Owszem wybuchowy jestem dość ale twierdzę, że w większości przypadków mam ten wybuch pod kontrolą 😉.
Kiedy ktoś mi sprawi przykrość to na pewno nie będę analizował jego spojrzenia. Zrobił mi przykrość i nic go nie może usprawiedliwić.
Mimo wszystko zgadzam się, że trochę stoicyzmu by się przydało, bo owszem gniew po pierwsze może sprawić komuś przykrość a po drugie odbierze mi spokój wewnętrzny i czasami dość długo trwa zanim się uspokoję.
Muszę ale przyznać, że z wiekiem staję się bardziej opanowany. Aczkolwiek mając wybuchowe tendencje zmusza to niektórych do zachowania dystansu ode mnie.
Tak że wszystko ma swoje plusy i mínusy.
Witaj. Pozazdrościć, że sytuacje cię „nie ruszają”. Ja niestety, jestem, co jakiś czas zaskakiwana! Wtedy zastanawiam się czy świat już oszalał, czy jestem nieprzystosowana. Wychodzi na jaw mój emocjoholizm!!! Kończy się to niemiłą wymianą argumentów. Staram się nad sobą pracować, bardzo. Na wiele spraw patrzeć chłodno i to przynosi dobre efekty, zawsze. Oczywiście, też nie lubię jak ktoś robi mi przykrość, to jasne nikt tego nie lubi. Staram sie wtedy popatrzeć na tę osobę inaczej, co takiego sprawia, że ma z tego frajdę, i co zagłusza. Ogarnia mnie w stosunku do niej żal… i zwykle stwierdzam, że ta przykrość skierowana w moją stronę, to jej problem. Nie wchodzę w żadną polemikę. Nie dementuje. Nie bronię się. Szkoda mi na to energii.
Stoicy twierdzą, że gniew jest chorobą duszy i coś w tym jest. Jest też emocją, która po coś jest, nie jest łatwa i w pewnych przypadkach bardzo potrzebna. Jak wiadomo, wszyscy mamy w sobie bestię zwaną gniewem. On może nam służyć, bo wiele dobrych rzeczy wynika ze złości na niedobre rzeczy, wydarzenia i wtedy wynikają z tego pewne korzyści. Jednak należy też dojść do pewnych wniosków, jak ten gniew ucywilizować. I w tym może nam pomóc stoicyzm. Pozdrawiam 🙂