Co z uniwersytetem? – pyta Bliza, a naukowcy, myśliciele, dziennikarze, studenci biorą udział w dyskusji na łamach kwartalnika literackiego. Snują wizje, pytają, ostrzegają przed upadkiem uniwersytetu!
Dotykają tematu, który już od dawna nurtuje wielu obserwatorów szkolnictwa i uczestników wolnorynkowej gonitwy za tytułami. O czym dosadnie wyraziła się
prof. Ewa Nawrocka w swoim sławnym wykładzie
„Wszyscy jesteśmy przestępcami”:
„Rzeczywistość na uniwersytetach określa się mianem czasów, gdy weksle zastąpiły książki. Liczy się tylko zysk i wynajdowanie nowych sposobów zarabiania pieniędzy”.
Czy to już koniec estymy, tej przesiąkniętej ideałami, zinstytucjonalizowanej społeczności, tworzącej podwaliny wolnej myśli, prawdy i wiedzy? Koniec pasji tworzenia, schyłek intelektu i ducha, brak inspirujących pytań i szukania na nie odpowiedzi, kompletny krach wartości?
A przecież, jak pisze Wiktor Bater w swoim artykule „Wszystko na sprzedaż” – „Wyższa Uczelnia to był uniwersytet życia, to była nobilitacja, prawdziwy mentalny awans”. Wiązał się z tym nie tylko dostęp do elitarnej, wręcz „tajemnej” wiedzy, ale też cała filozofia, a nawet studencka obyczajowość – „świętowanie”. Dziś ideał intelektualisty z powołania odszedł do lamusa. Warunki dyktuje rynek i nie ma to nic wspólnego z dawną romantyką i pozytywistycznym myśleniem. Opłaca się mieć papierek, aby wpisać do CV, resztę można znaleźć w internecie, a pracę licencjacką i magisterką po prostu kupić, podobnie jak dyplom. Prestiż i splendor uniwersytetu został bezpowrotnie utracony. „Niestety odpowiedź na pytanie, czy jako naród nie zmienimy się w ciemnogród, nie zależy tylko od nas samych. Odpowiedzieć powinno państwo, ale nie w sytuacji, gdy dochód na głowę mieszkańca należy do najniższych w Europie”.
Dziś edukacja akademicka jest przede wszystkim produktem, za który się płaci. A uniwersytet świadczy usługi edukacyjne – co podkreśla Piotr Zamojski w „Praktykowanie Universitas„. Nie ma dziś innej edukacji jak kształcenie zawodowe, nie wspomina się nawet o „konieczności budowania ludzkiej duchowości”, to takie anachroniczne i niezrozumiałe. Co najwyżej, wzbudzające sarkastyczny uśmiech.
Na własne życzenie rezygnujemy z poszukiwania prawdy, która służyła społeczeństwu. Zadowoleni z praktyczności i szybkości odpowiadającej konsumpcyjnemu stylowi życia, aprobujemy ignorancję, brak zasad, niszczymy kulturę. Kulturę, budującą człowieka, przeobrażającą rzeczywistość w lepszy świat, co stwierdza Jacek Friedrich w interesującej rozmowie, przeprowadzonej przez Bartosza Filipa, pt”Kryzys jest początkiem czegoś nowego”. Podkreśla jaką szkodę przynosi edukacji wyższej jej umasowienie, zatrata relacji uczeń – mistrz – nauczyciel, i to, że żaden dyplom nie chroni przed bezrobociem. Zaznacza jak wielką rolę w formowaniu studenta ma otwartość uniwersytetu, rzeczowa dyskusja bez politycznej poprawności. Na uwagę zasługują słowa:
„Człowiek żyjący w kulturze w jakiejś mierze ma poczucie ciągłości. Wie, że przed nami byli inni, którzy projektowali lepszy świat (…). Kultura buduje więź społeczną, buduje sens istnienia społeczeństwa, zapobiega wrodzonemu egoizmowi człowieka. Wyobraźmy sobie świat bez kultury i bez religii – zapewne ludzkość już dawno przestałaby istnieć”.
Prof. Nawrocka dobitnie pyta w swoim tekście –
„jakich obywateli potrzebuje społeczeństwo demokratyczne i jaką rolę w ich kształtowaniu może i powinien odegrać system edukacji? Czy jest w nim miejsce na szeroko pojętą humanistykę?” . Czy chodzi tylko o ten papierek, o punkty, o odbębnienie sprawy płytko i powierzchownie, bez trudu czytania, myślenia, bez kłopotu.
Przyklaskujemy bylejakości, zapominamy o sferze moralnej i estetycznej. Przestajemy myśleć o tym, że „
skutki podejmowanych decyzji ekonomicznych, jakże często nietrafnych, błędnych, szkodliwych, cynicznie egoistycznych, wręcz w skutkach zbrodniczych” uderzą w nas samych. W konsekwencji, ostrzega
Kazimierz Nowosielski w artykule „Czasem i uczeni są mądrzy”, następuje wyraźna „makdonaldyzacja” edukacji w myśl hasła „
płać – szybko konsumuj i do widzenia!”. Uniwerek to fabryka! – stwierdza
Antoni Pawlak w znaczącym „Od enklawy do fabryki”. Z ironią konstatuje
„Tu nikogo kultura nie obchodzi. Student płaci, student wymaga”.
Odetchnijmy. Sięgnijmy do przeszłości, aby poczytać o członkach Lwowskiej Szkoły Matematycznej, którą opisał Mariusz Urbanek w swojej książce – „Genialni. Lwowska Szkoła Matematyczna”, a którą przybliża czytelnikom Kuba Wojtaszczyk w swojej recenzji „Parnas Uczonych”. Warto poznać naukowe legendy, ich jednostkowe historie. Bernadetta Darska prezentuje książkę „Rozmowy” Jerzego Illga, będące bezcennym dokumentem ze spotkań z Czesławem Miłoszem, Wisławą Szymborską czy Jerzym Giedroyciem.
Nie można w najnowszej Blizie pominąć poematu „Drozd” Jorgasa Seferisa w tłumaczeniu Michała Bzinkowskiego. Dzieło jest bolesną kwintesencją naszych czasów, niemożności spotkania z drugim człowiekiem, nawiązania z nim kontaktu. Małgorzata Major zwraca uwagę na zjawisko „aca-fana”, czy fana – naukowca i jego dociekliwości dotyczącej rytuałów, wspólnot społecznych zgromadzonych wokół seriali.
Magazyn literacki jest przede wszystkim głosem w dyskusji o jakości i przyszłości kształcenia. Niewesoła to wizja. Ponura przyszłość humanistyki, też człowieka zanurzonego w marazmie, osamotnionego, sfrustrowanego, a przede wszystkim ogłupionego. Na naszych oczach rozgrywa się wizja Baumana, w której nic nie jest pewne, a wartości uległy przewartościowaniu…
Popatrzmy w przyszłość, wcale nie tak odległą, która może okazać się kompletnym „szambem” i degrengoladą. Czy uda się uleczyć kryzys? Alarm trwa!
Jaka jest Wasza opinia na temat tego co dzieje się w szkolnictwie wyższym? Co Was dziwi, wkurza? Co byście zmienili?
Moja opinia na temat najnowszego numeru kwartalnika artystycznego – Bliza ukazała się na portalu
PAPIEROWE MYŚLI
Polecam wszystkim, obejrzenie wystąpienia prof. Ewy Nawrockiej, z dnia 17 kwietnia 2012roku. To burzący nasz spokój głos w dyskusji, na temat tego, co dzieje się w edukacji akademickiej.
Rzeczywiście kształcenie uniwersyteckie, jak i cały humanizm przeżywa na pewno w Polsce kryzys. To jest skutek nadmiernej komercjalizacji wszystkich dziedzin życia, dziedzin, do których komercja nie powinna mieć wstępu. Niedawno zresztą wypowiadałam się na ten temat pod postem, proponującym oddanie mocy decyzyjnym odnośnie tego, co się dzieje w szkole, rodzicom. W myśl zasady: rodzice płacą, rodzice decydują. Uważam, że u nas zbyt wielką wagę przypisuje się do papierków, a nie do faktycznych umiejętności. Jak widzę te ogłoszenia o pracę, gdzie wymaga się skończenia określonego kierunku studiów na stanowiska, na których generalnie mógłby pracować każdy, po odpowiednim przyuczeniu. I kojarzą mi się Stany Zjednoczone, gdzie ludzie często studiują jakieś zupełnie pokręcone, nie mające wspólnego z żadnym konkretnym zawodem, kierunki, właśnie po to, żeby nabyć wiedzy ogólnej. I mimo to znajdują potem normalną pracę. Jednak trąbienie o "końcu" wydaje mi się przesadzone – ile razy w historii ludzkości zdążono już odtrąbić upadek człowieka, kultury, książki, moralności, etc., a jednak nic takiego nie nastąpiło, a świat dalej się kręci. Uważam, że takie rzeczy regulują się same.
Myślę, że trzeba wielu lat, aby sposób w jaki postrzegamy szkołę wyższą został uregulowany. Każdy u nas chce być ważny, a nie każdy pragnie wiedzy i duchowego wzbogacenia. Uważam też, że należy o tym mówić, alarmować, zwracać uwagę, bo nic samo się nie zrobi, może jedynie być gorzej. Tytuł jest prowokacyjny, to oczywiste i skłaniający, do zastanowienia co dalej.
Jeśli tak dalej będzie to, zęby będziemy leczyć u kowala, zdrowie u znachorki, a dzieci edukować w przykościelnej szkółce raz w tygodniu.
Nie słyszałam o tym kwartalniku. Czas poszperać w internecie…Dziękuję! 🙂
Kwartalnik można kupić w Empiku. Pozdrawiam 🙂
moja córka studiuje na UM i poziom niektórych prowadzących jest żenujący! brak kultury, często nierównoważeni emocjonalnie, wyzywają studentów; nie rozumiem władz uczelnianych, że taką miernotę trzymają!
http://lamodalena.blogspot.com/
Faktycznie poziom niektórych uczelni jest żenujący. Mój mąż niedawno kończył studia na prywatnej uczelni i to co się tam działo nadaje się na książkę, może i śmieszną, ale to śmiech przez łzy. Na każdym kroku było czuć, że chodzi o pieniądze… Ja natomiast mam miłe wspomnienia ze studiów, był to najcudowniejszy okres w życiu, ale studiowałam dziennie i to na państwowej uczelni. I chciałabym, żeby kolejne pokolenia też mogły mieć takie doświadczenia. 🙂
Mysle, ze "nastawienie" uczelni na pieniadze nie jest najwiekszym zlem. Uczelnie techniczne napewno zyskuja przez kontrakty z prywatnymi przedsiebiorcami, a i studenci latwiej znajduja zatrudnienie majac doswiadczenie nie tylko teoretyczne, lecz i praktyczne. Mysle, ze problemem jest to, ze w Polsce studia traktowane sa prawie jak podstawowka – musza byc zaliczone. Bardzo duzo ludzi idzie na studia, choc nigdy nie powinni byli (brak zainteresowania wiedza, chec zdobycia "papierka", bo wszyscy ida na studia). Powiem nawet, ze ludzie, ktorzy nie maja wyzszego wyksztalcenia automatycznie sa traktowani przez spoleczenstwo jako nizsza klasa, prostacy. Polska jest jednym z niewielu krajow (a moze i jedynym) gdzie wiekszosc mlodych ludzi posiada wyzsze wyksztalcenie. Nawet gdzies slyszalam, ze zaczyna brakowac ludzi z wyksztalceniem zawodowym.
No nie, to już było 😉
I dlatego tytuł magistra tak się zdewaluował